sobota, 30 maja 2015

Romantyczny wieczór z... samą sobą?


To czasem tak jest, że nie ma się tej drugiej połówki (jeszcze). Ale dziewczyny, nawet jeśli je znalazłyście, to ten post dotyczy także Was – czasem warto dać odpocząć i jemu i sobie.

O co w ogóle chodzi?
Zazwyczaj nie chce się gotować porządnego obiadu tylko dla jednej osoby. Znacznie trudniej jest obliczyć ilość składników, tak, by wstrzelić się w swoje potrzeby. Ale może czasem warto? Dobry posiłek, przygotowany nie na szybko, ale przemyślanie; zapach, który rozchodzi się z garnka/patelni/piekarnika oszałamia zmysły. Do tego ładnie podany, z lampką wina i filmem/książką. Można też zapalić świeczkę :) 

Zazwyczaj problem „nie chcenia” dotyczy Dziewczyn, które są same. Łatwiej jest po prostu przyjść do domu, zalać chińskie kluski wrzątkiem i zjeść na odczepnego. Ale ani to zdrowe, ani smaczne, ani nie nastraja pozytywnie.

Taka romantyczna kolacja z samą sobą jest także potencjalnie niebezpieczna. Samotnie zjedzony posiłek może uświadomić nam właśnie ową samotność i brak osoby, z którą można by się nim podzielić. W tym wypadku wyjściem z sytuacji jest nastawienie – właśnie dlatego zwracam się też do szczęśliwie zakochanych. Raz na miesiąc/tydzień, jak wolicie, zorganizujcie sobie wieczór tylko dla siebie. Kupcie składniki, ugotujcie obiad, napijcie się wina. I zróbcie to, co Was najbardziej relaksuje.

Tutaj kilka moich pomysłów:
Kąpiel przy relaksującej muzyce
Książka + wino (najlepsze połączenie! :))
Muzyka klasyczna, wino w kieliszku, Ty leżysz na dywanie i sobie po prostu myślisz

O co więc tak naprawdę chodzi z tą "randką"? O to, by spędzić milo czas z samą sobą. By poznać i zrozumieć siebie lepiej. Mówi się, że twoim największym wrogiem jesteś Ty sam. To prawda. Dlatego lepiej tego wroga poznać, niż się od niego izolować…


Dzielcie się swoimi doświadczeniami i pomysłami na relaks! 

czwartek, 28 maja 2015

Twoje dłonie - cała Ty



Czasem patrzę na dłonie mojej Mamy. Dłonie zapracowanej kobiety. Pociemniała i pomarszczona od środków chemicznych skóra. 
Dłonie wiele o niej mówią. Z dumą mówię, że moja Mama to kobieta silna, odważna i szczera. Zawsze ciężko pracująca, która z czystym sumieniem kładzie się do łóżka po wykorzystanym w pełni dniu. Nie zawsze ma czas zrobić sobie makijaż, doprasować bluzkę czy dopasować dodatki. Ale zawsze ma zadbane paznokcie. 

Na co najczęściej patrzysz jadąc w autobusie? Co majaczy w kąciku oka, gdy czytasz książkę? Klikasz w klawiaturę? Myjesz naczynia? Twoje dłonie. 
Nie wiem jak Wy Dziewczyny, ale ja uwielbiam malować paznokcie. Chociaż nie zawsze mam na to czas. Kolejna dobra wymówka, prawda? "A bo za nim wyschną to już tyle zdążę zrobić". Ale są rzeczy które można robić ze świeżo pomalowanymi paznokciami. 

Jakie? Ja: 

Przeglądam zaległe prezentacje (wystarczy klikać enter) 
Oglądam wiadomości 
Czytam artykuł/książkę na komputerze
Planuję w myślach kolejny dzień
Staram się przypomnieć sobie co było tego dnia na wykładach 

Koniec wymówek! Dziś wszystkie malujemy paznokcie! Widok własnych, zadbanych dłoni zawsze poprawia humor. Kolory dowolne, chociaż ja preferuję odcienie nude, brązy i szaroście. Klasyczny frencz, jeśli ktoś ma cierpliwość. Oczywiście są gusta i guściki, ale trzeba pamiętać, że nie tylko my widzimy swoje dłonie i paznokcie, ale robią to także inni. Zbyt długie pazury i jaskrawe kolory są mało eleganckie. Zapuszczone, ale okiełznane paznokcie, zdrowe i błyszczące będą przemawiać na naszą korzyść :) 

Dobra rada: jeśli zmywacie stary lakier, zawsze potem umyjcie ręce i nawilżcie je kremem. Mimo tego, co jest napisane na etykietach, zmywacze do paznokci to silne środki rozpuszczające, a poza tym, nie pachną zbyt zachęcająco.

Lifehack: pamiętaj, że im intensywniejszy kolor tym gorzej wyglądają odpryski. Jeśli wiesz, że w tygodniu nie będziesz mieć absolutnie żadnej chwili, żeby to poprawić, pomaluj paznokcie jasnym lub bezbarwnym lakierem. Wtedy ewentualne odpryski itp. będą mniej widoczne i jest szansa, że tylko Ty będziesz o nich wiedzieć. 


A jakie są Wasze pomysły na wykorzystanie czasu, kiedy paznokcie schną? Koniecznie się nimi podzielcie!


Zdjęcia: Pinterest.com

środa, 27 maja 2015

Ideał kobiecego piękna?



Zaczynamy od początku. Czyli od uświadomienia sobie, kim jestem i jaki chcę mieć cel?

Ile razy już robiłyście coś takiego? Ile razy postanawiałyście sobie, że coś tym razem zmienicie? Ja setki. Nie mam tutaj na myśli wyzwań tak dużych jak zrzucenie 10 kilo i bieganie po 5 km dziennie (choć i takie się zdarzały). Ale takie proste postanowienia: rano wstanę uśmiechnięta, ubiorę spódnicę i podbiję świat. A gdy przychodziło co do czego, to pojawiały się myśli: 
"mam koślawe kolana"
"ta spódnica jest zbyt rozkloszowana – poszerza mnie w biodrach"
"nie ubiorę takiej obcisłej kiecki, zresztą, i tak jest za krótka"
"te buty są za wysokie, zabiję się nim zdążę wyjść z bloku"
"po co nakładać ten tusz? I tak się zmyje na deszczu"

To są drobne wymówki, które bardzo łatwo jest wymyślić na poczekaniu. Czasem, owszem, zdarzają się nadzwyczajne okoliczności i uzasadnione argumenty, jednak zazwyczaj jest to reakcja obronna. Wiecie na co? Na obawę przed śmiesznością, przed odstawaniem z tłumu, przed wyróżnianiem się. Z psychologicznego punktu widzenia zadbanie o wygląd przed wyjściem, i ubranie się w coś nienaturalnego dla siebie to wystawienie się na atak.
Atak, który najprawdopodobniej tylko sobie wmawiamy. Obawy opierają się na przekonaniu, że nie pasujemy do ogólnego obrazu kobiety, że nasze sylwetki i wygląd ogólny nie pokrywają się ze standardami kobiecej urody.

Być może podświadomie wiemy, że taki standard to mit, bo każdy jest inny, a symetria twarzy, czy odpowiednia szerokość bioder to tylko matematyka, dobra dla rzeźbiarza, nie dla żywego człowieka.
Problem w tym, że wiedzieć, a przekonać samego siebie, to dwie różne rzeczy.

W tym poście chcę uświadomić Wam, ale także i sobie (bo dziś rano bezwstydnie użyłam jednej z powyższych wymówek), że ideał piękna nie tylko jest niedościgniony, ale i zmienny. Wszystko zależy od kultury i czasu w którym żyjemy. Wystarczy zestawić ze sobą Afrodytę Knidyjską, Gracje Rubensa i Anję Rubik. Nie ma między nimi prawie żadnego podobieństwa, a wszystkie uznawane były lub są za symbole piękna. 

Dlaczego zatem mamy na siłę wpychać same siebie w szufladki?
Bo musimy, kochane Dziewczyny, same przed sobą przyznać, że w większości przypadków same siebie nakręcamy. A nie o to przecież chodzi.

Wiem, wiem, że przeczytanie tego posta zapewne niewiele zdziała, jeśli nie będziemy w stanie choć trochę sobie odpuścić. To trochę nietypowe, ale chcę rozpocząć wszystko od odpuszczenia sobie, nie od narzucenia celu i wzięcia się w karby.

Obrazy też przemawiają. Obejrzyjcie:


Mam do Was dwa pytania: Czy wy też szukacie sobie wymówek? Jak sobie radzicie z dotrzymywaniem postanowień?

Zdjęcia w kolażu:
wiw.pl - Afrodyta
magazynsztuki.pl - Gracje
wearfashion.pl - AR